mazowieckie
W Domu Pomocy Społecznej w Czubinie mieszka 98 pensjonariuszy. Mają do dyspozycji pracownie terapii plastycznej, muzycznej, ogólnorozwojową i powstającą dopiero pracownię rękodzielniczą. Biorą również udział w zajęciach artystycznych, terapeutycznych i teatralnych. Wszystko odbywa się na zasadzie dobrowolności, nikt do niczego nie jest zmuszany. W DPS w Czubinie pracują 82 osoby. Są to: psycholodzy, pracownicy socjalni, terapeuci, instruktor do spraw kulturalno-oświatowych, instruktor terapii zajęciowej, opiekunowie, dział administracyjno-gospodarczy, pracownicy kuchni, kadry, pielęgniarki. Mieszkańcy podchodzą do nich bardzo emocjonalnie, często nazywając którąś z pracownic mamą. Panuje tu pełna swoboda, można mieć dwie, trzy mamy.
Dom
– Staram się nie być dyrektorem siedzącym za biurkiem. Każdego dnia obchodzę budynki, pytając, czy wszystko w porządku. Rozmawiam z nimi, jestem wśród nich. Ważne jest też postawienie granic. Pacjenci mają dostęp do każdej części domu, nie ma ograniczeń typu „tu jest administracja i gabinet dyrektora i nie wolno tu wchodzić”. Oni mogą wejść wszędzie, to ich dom. Ale rozumieją, że my tu przychodzimy do pracy. Jeśli nie mogę się kimś zająć w danej chwili, a wiem, że ma problem z pojęciem czasu, to mówię, że zaopiekuję się nim po obiedzie. Bardzo ważne jest, aby pacjenci nie czuli się zamknięci, odizolowani od reszty świata. Chcę, aby mieli świadomość, że w każdej chwili mogą stąd wyjść. Jest w naszym domu mieszkanka, która chciała wrócić do swojego środowiska. Nawiązaliśmy współpracę z miejscowym ośrodkiem pomocy społecznej, złożyliśmy wniosek o przyznanie jej mieszkania. Potrzebna była praca, aby uświadomić jej, że będzie tam zdana sama na siebie. Po miesiącu stwierdziła, że jednak wraca – mówi Roman Wodziński, dyrektor ośrodka.
Jeśli tylko chcesz
Jakiś czas temu zorganizował wycieczkę do kawiarni, w której pracują ludzie ze spektrum autyzmu. Chciał, aby podopieczni zobaczyli, że mogą pracować, jeśli tylko będą chcieli. W takich miejscach osoby chore są wspierane przez asystentów, mają tak zwane plecy, dzięki czemu czują się bezpieczne. Bo ludzie z niepełnosprawnościami to pełnowartościowi ludzie, a praca z nimi daje ogromną satysfakcję.
Pandemia bardzo wpłynęła zwłaszcza na stan psychiczny podopiecznych, wywołując strach i niepewność. Odwołane zostały wszystkie spotkania i wyjścia związane z pasjami pensjonariuszy, jak hipoterapia czy art festiwale, które były organizowane na miejscu. Zatrudniono dodatkowego psychiatrę, odbywały się zajęcia terapeutyczne, rozmowy. Dom został podzielony na strefy zieloną i czerwoną. Od marca do października 2020 roku pracownicy zostali podzieleni na dwie grupy, a dom zamknięty. Pierwsza grupa pracowała przez 10 dni, nie opuszczając domu, potem wchodziła druga. Obecnie wszyscy mieszkańcy są zaszczepieni. Niestety, jeszcze nie wszystkie aktywności zostały wznowione, lecz mieszkańcy wciąż mogą jeździć do lasu, co sprawia im ogromną radość.
Dyrektor zapytany o to, jak wyglądałby Dom Pomocy Społecznej jego marzeń, odpowiada:
– Chciałbym ich wszystkich uzdrowić, to nie byłoby nudne. Oni wiedzieliby, co z tym zrobić. Tak, aby poczuli się wolni.
Anna Malicka