Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Turoń i Bocian z perobora

Data publikacji 24.01.2022r.

Kolędnicy to zwykle przebierańcy. Czasem bardziej, czasem mniej kolorowi. Dziś już coraz rzadsi na polskiej wsi. Jednak są miejsca, które czas kolędowania celebrują w niezwykły sposób. To niemal w stu procentach prawosławna Policzna pod Hajnówką, w której prowadzące teatr Stowarzyszenie Kulturalne „Pocztówka” od kilku lat organizuje zjawiskowy korowód.

podlaskie

Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że święta i czas kolędowania to końcówka grudnia i początek stycznia. Jednak na wschodzie Polski w wielu wsiach mieszkają tysiące rodaków wyznania prawosławnego. W tym wyznaniu Wigilia przypada 6 stycznia, natomiast święta trwają dłużej niż katolickie. A z kolędą chodzi się właśnie teraz.

Teatr od parady

Kolorowo w Policznej zrobiło się za sprawą A3 Teatru, którego założycielami są Agata Rychcik-Skibiński i aktor Dariusz Skibiński. Od kilku lat grupa realizuje projekt, dzięki któremu kolędowanie w okolicach Hajnówki zyskało nową twarz.

– Ja na obrządek prawosławny patrzę trochę jak na teatr. Jesteśmy teatrem, więc te nasze kolędnicze kostiumy są inne – przy ich konstrukcji towarzyszy nam myślenie o dekoracjach, scenografii. Nie ma w tym nic zdrożnego. Kolędowanie staje się spektaklem, w którym nie wszystko rozumiemy, w którym jest jakaś tajemnica. I obcujemy głównie z obrazem i dźwiękiem – mówi współzałożycielka teatru.

Agata urodziła się w Lublinie i wychowała w katolickiej rodzinie. Potem zamieszkała w Warszawie, w której przez lata prowadziła niezależną grupę teatralną. Latami w wakacje odpoczywała w małej podlaskiej wiosce. Miejsce tak ją zachwyciło, że dziesięć lat temu postanowiła się tam przenieść. Ale już kilka lat wcześniej zaczęła organizować we wsi Między­narodowy Festiwal Teatralny Wertep (www.wertepfestival.pl)

– Chcieliśmy zobaczyć, co moglibyśmy do tego miejsca wnieść. Okazało się, że naszym aktorom łatwiej jest przyjechać na próbę do podlaskiej wsi, niż spotkać się w dużym mieście. Wystawiamy autorskie spektakle salowe i plenerowe. Dla dzieci, dorosłych, dla osób z niepełnosprawnościami. Od lat naszym flagowym produktem są parady plenerowe. Dzienne i nocne. Organizujemy na przykład Paradę Lampionów w maju. Innym rodzajem parady są kolędnicy – opowiada Agata.

Kolędnicy z peroborą

Agata od dziesięciu lat przygląda się kulturowym zasobom regionu. Jakiś czas temu zaczęła zbierać lokalne, robione ręcznie tkaniny. Okazało się, że istnieje tam lokalne „złoto”. To tzw. perobory.

– Ludzie mieli te tkaniny i ich skrawki pochowane w szafach. Gromadzimy je teraz i konserwujemy. Jako Stowarzyszenie Kulturalne „Pocztówka” od kilku lat tworzymy w mieście Hajnówka w budynku byłego dworca centrum artystyczne pod nazwą „Hajnówka Centralna – stacja kultury”. Od pięciu lat przyjmujemy w nim wolontariuszy w ramach międzynarodowego projektu Europejski Korpus Solidarności. Ludzie z Unii, ale też z Białorusi czy Ukrainy przyjeżdżają na rok i pracują na rzecz lokalnej społeczności – opowiada Agata.

W gronie tych osób znalazła się Ukrainka, Elena Stupa, która robiła figurki w skali mini, takie na półtora centymetra. Stowarzyszenie zachwyciło się i zaproponowało jej projekt, który uwzględniałby lokalną, hajnowską tradycję. I padło na kolędników. Agata mówi, że do niedawna po wsiach chodziły już tylko okrojone grupy dziecięce, często bez przebrań.

– Te nasze kolędnicze stroje to w dziewięćdziesięciu procentach kreacja twórczyni. Ale w stu procentach to nawiązanie do peroborów. Poprosiliśmy mieszkańców o skrawki materiałów, które często były przeznaczane do wyrzucenia. Pokazaliśmy ich wartość, lecz w innej odsłonie. Udowodniliśmy, że tkanina, która wydaje się bezwartościowa, w świetle sceny, w kostiumie zyskuje blask. Użyliśmy tych tkanych rękodzieł do stworzenia kostiumów bardzo odrealnionych i zwracających uwagę. Są wykonane z peroborów, które zostały utkane w latach 1940–1960 – opowiada Agata.

Praczystaja Syna radziła

Grupa teatralna występuje w tych kostiumach już trzy lata. Każdego roku czyszczą je, odświeżają, wystawiają na mróz. To stara metoda konserwująca wełniane tkaniny i chroniąca je przed zniszczeniem. Po to, żeby bez jednej dziurki Diabeł, czyli Turoń, Bocian, Koza, Anioł i Baba z Dziadem mogli przejść przez wsie i obśpiewać mieszkańców.

– W tych kolędnikach chodzi międzynarodowa grupa wolontariuszy. Za Diabła czy Żyda przebierają się obywatele Hiszpanii, Grecji, Francji, Liechtensteinu. Nauczyli się kolęd polskich, białoruskich i ukraińskich i przygotowali też swoje narodowe kolędy. Jeszcze dwa lata temu ludzie przyjmowali nas w domach. Nie było to łatwe, ponieważ wełniane kostiumy są ciężkie, mają po trzy metry i jest w nich gorąco. Tłoczyliśmy się w tych niskich pokojach w podlaskich chatach, ale atmosfera była niezwykła. W tym roku, z powodu pandemii, stajemy i śpiewamy na dworze. Jednak wiemy, że starsze osoby czekają na nas, siedzą w oknie, za firanką, i oglądają nas – wyjaśnia społeczniczka.

W tym roku byli w kilku wioskach, w przedszkolu, a nawet w areszcie śledczym. I zaśpiewali im: „A u świecie nam nawina była, Swiaty wieczar! Tam Praczystaja Syna radziła, Swiaty wieczar! U niebie zoraczki zaswiacilisia, Swiaty wieczar! Pryszli mudracy pakłanilisia, Swiaty wieczar! Zoraczki zaswiacilisia, Swiaty wieczar!”

Karolina Kasperek

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a