Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

xxxxxxx

Data publikacji 24.01.2022r.

Kolejny tydzień nowego 2022 roku rozpoczął się bardzo dynamicznie, głównie za sprawą kolejnych w tym roku wzrostów cen na Global Dairy Trade.

Kontynuacja trwającego już parę miesięcy trendu wzrostowego to dobra wiadomość zarówno dla eksporterów, jak i dostawców mleka. Czego mogą się spodziewać pozostali uczestnicy rynku?

Na rynku krajowym mamy sytuację patową, ponieważ przetwórnie oczekują nawet 30% podwyżek cen artykułów mleczarskich, a rynek detaliczny nie chce się tej presji poddać widząc w tym ruchu ryzyko spadku popytu.

Jeśli ten stan rzeczy będzie się utrzymywał, to dostawcy mleka wraz ze swoimi spółdzielniami mogą znaleźć się w trudnej sytuacji.

Spadek opłacalności i to zarówno produkcji, jak i przetwórstwa, mimo rosnących cen stał się zagadnieniem oczywistym, którego skutki rolnicy starają się neutralizować poprzez wzrost produkcji.

Wciąż, pomimo dostępnych narzędzi, obserwujemy niechęć rolnika do wykonania rzetelnej kalkulacji zysków i strat. Duża rozpiętość poziomu uprzemysłowienia i inwestycji celowych w gospodarstwach stanowią również trudność w wykonaniu zbiorczej analizy.

Decyzję w zakresie dalszej produkcji nie zawsze są podejmowane w oparciu o drobiazgową analizę, a opierają się głównie na doświadczeniu zdobytym w poprzednich okresach i aktualnej zdolności finansowej. Ponoszone nakłady inwestycyjne bardzo często nie są funkcją oczekiwanego zysku. Podstawowy rachunek ekonomiczny, tj. koszt krańcowy – dochód krańcowy, bardzo często nie jest przez rolników brany pod uwagę. Te czynniki niestety stwarzają, wobec nieprzewidywalności stanu prawnego, dodatkowe zagrożenie utraty płynności finansowej w przyszłości.

Sytuacja zmienia się na tyle dynamicznie, że próba przewidzenia przyszłych zmian na rynku na podstawie analogicznych okresów przeszłości może skończyć się niepowodzeniem.

Nie dalej jak 2–3 lata temu sytuacja kształtowała się zgoła inaczej.

Czytelną miarą jest np. porównanie dochodów z produkcji mleka do tych uzyskanych w innych działach gospodarki. Trzy lata temu prowadząc gospodarstwo rolne utrzymujące 30 sztuk produkcyjnych średnio miesięcznie można było uzyskać z niego dochód na poziomie średniej krajowej. Zarówno wzrost kosztów produkcji, jak i za sprawą wzrostu płacy minimalnej, pracy najemnej sprawił, że by utrzymać ten sam poziom dochodu należałoby zwiększyć obsadę krów aż do 45 sztuk, a więc o 50%.

Taka sytuacja zmusza rolników do ponoszenia znacznych nakładów inwestycyjnych, a to z kolei może się okazać ryzykowne, bo możliwy spadek koniunktury na rynku mleka może doprowadzić do utraty płynności finansowej, a nawet upadłości.

Co zatem możemy w tych niełatwych okolicznościach począć? Pierwszym krokiem powinno być uporządkowanie faktów w zakresie informacji o rzekomej szkodliwości mleka wyprodukowanego z udziałem pasz GMO. Przemysł sprzedaży rozmaitych „zielonych certyfikatów” na pewno tej sytuacji rolnikom nie ułatwia. Jednocześnie wydający owe certyfikaty już zacierają ręce inkasując przy tym sowite wynagrodzenie za „trud” pracy instytucji certyfikującej.

Trudno nie zgodzić się z wnioskiem, że obecnie, za sprawą Europejskiego Zielonego Ładu, próbuje się z rolnika zrobić kozła ofiarnego, przypisując produkcji rolnej całe zło tego świata, czyli zniszczenie dobra wspólnego, jakim jest planeta Ziemia.

Obiektywne zdziwienie budzi fakt braku jednolitego stanowiska w tej sprawie. Pomijany jest fakt, że zużycie soi w produkcji mleka sięga co najwyżej 3%, a np. w żywieniu trzody od 10–15%. W produkcji drobiu osiąga się poziom 20–30%, gdzie cykl produkcyjny jest o wiele krótszy.

Na rodzimym rynku wciąż obserwujemy znikomą skuteczność angażowanych środków w Fundusz Promocji Mleka.

W gospodarce wolnorynkowej, w której obecnie funkcjonujemy, najważniejszym ogniwem stał się handel, który nie tylko decyduje o tym komu i ile zapłaci, ale również o strukturze całego sektora mleczarskiego. W interesie rolników oraz spółdzielni jest efektywne wykorzystanie środków na promocję nie tylko na rynku światowym, ale i krajowym.

Sukcesywne podcinanie skrzydeł polskiemu sektorowi rolnemu może doprowadzić niebawem do utraty kolejnej niezależności, tej najważniejszej, czyli żywnościowej.

Trudnej sytuacji nie pomagają wskaźniki i prognozy demograficzne, które nader często są mylnie interpretowane. Zwykle instytuty oraz publikatory przedstawiają średni wiek mieszkańca wsi twierdząc, że wynosi on dla mężczyzn 41 lat a dla kobiet 39 lat zapominając jednocześnie, że wśród mieszkańców wsi rośnie grupa osób niemająca nic wspólnego z pracą w rolnictwie. Uwzględniając to ostatnie, obraz rzeczywistości staje się bardziej pesymistyczny, bo okazuje się, że średni wiek rolnika to 56 lat.

Na obniżenie średniej możemy liczyć tylko wdrażając mechanizmy ratunkowe, które dadzą szansę na uratowanie polskiego rolnictwo przed upadkiem, a Polskę przed utratą suwerenności. Potrzebny jest plan strategiczny przedstawiający nie tylko skutki ekonomiczne, ale i środowiskowe, które stały się obecnie priorytetem. Gołym okiem widać, że zaplanowana na lata transformacja może spowodować dramaty polskich rodzin nie przynosząc jednocześnie dla środowiska naturalnego oczekiwanej poprawy. Okazuje się, że najwięcej metanu emitują krowy utrzymywane na pastwiskach.

Utrzymanie produkcji mleka na podobnym poziomie może wiązać się ze zwiększeniem pogłowia, a więc w prostej linii pogorszeniem wskaźników emisyjnych.

Mamy w Polsce wybitnych ekspertów zarówno w ekonomii rolnej, jak i żywieniu, których musimy wykorzystać do przygotowania „koła ratunkowego” dla polskiego mleczarstwa. Środki na to mamy, odprowadzając od każdego wyprodukowanego litra składki na rzecz Funduszu Promocji Mleka.

r e k l a m a

Jarosław Malczewski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a