Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Jak długo wytrzymamy?

Data publikacji 01.02.2022r.

Jeszcze do niedawna wielu hodowców bydła zakładało systematyczne rozwijanie produkcji mleka, która zapewniała opłacalność i stabilizację dochodów. Niestety, obserwowany drastyczny wzrost kosztów powoduje, iż coraz częściej producenci – wśród nich także Andrzej Chociej – zadają sobie pytanie jak długo jeszcze wytrzymają.

podlaskie

             – Do niedawna nasze stado liczyło ponad 200 sztuk bydła, w tym ok. 100 krów dojnych. Niestety, część stada (kilkanaście opasów) musiałem zlikwidować, a główną przyczyną były przede wszystkim powtarzające się w ostatnich latach susze, uniemożliwiające zgromadzenie wystarczającej ilości pasz objętościowych. Duże straty w uprawach wyrządza nam też zwierzyna, głównie dziki, niszczące nawet 20% zasiewów. Coraz poważniejszym problemem stają się też wilki. 3 lata temu, w ciągu miesiąca zagryzły na pastwisku 9 jałowic i buhaja – mówi Andrzej Chociej, który hodowlę bydła mlecznego rozpoczynał w 1996 r. od kilku krów i 60 ha.

Dla gospodarstw mlecznych w tamtym okresie priorytetem było podnoszenie wydajności mlecznej, dlatego też gospodarz zakupił 60 pierwiastek z duńskich obór.

– Mieliśmy z nimi sporo problemów. Przebywały bowiem w innych warunkach klimatycznych, były żywione innymi paszami, potrzebowały sporo czasu, by się zaaklimatyzować, choć nie wszystkim się to udało – wspomina pan Andrzej.

Stado Chociejów nie jest objęte oceną użytkowości mlecznej, dlatego hodowcy trudno jest dokładnie ocenić średnią wydajność stada, jednak szacuje, iż jest to ok. 8 tys. kg mleka od sztuki. – Nigdy nie dążyłem do osiągania rekordowych wydajności, zdecydowanie wolimy doić mniej, a dłużej. Dzięki temu nasze krowy często znajdują się w 6 laktacji – mówi hodowca, podkreślając jednak jak bardzo ważna w tej kwestii jest jakość stosowanych pasz.

– Jak wspomniałem, ostatnie lata nie sprzyjają, przynajmniej w naszym gospodarstwie, sporządzaniu odpowiedniej ilości wysokiej jakości pasz. W celu ich zabezpieczeni planujemy zwiększyć areał użytków zielonych i założyć lucerniki, by początkowo ograniczyć, a docelowo wyeliminować stosowanie drogiej śruty sojowej.

Zwierzęta w gospodarstwie Chociejów przebywają w uwięziowych żelbetonowych, wybudowanych w latach 70. oborach, w których większość pracy wykonuje się ręcznie. Część obór został zmodernizowana, dzięki czemu powstały w nich stoły paszowe umożliwiające zadawanie pasz w technologii TMR. Od 15 lat gospodarz wykorzystuje w tym celu wóz paszowy firmy Sano, o poj. 14 m³, w którym mieszana jest: kiszonka z kukurydzy, sianokiszonki wykonywane z mieszanek traw z koniczyną lub lucerną oraz pasze treściwe sporządzane w gospodarstwie wraz z niezbędnymi dodatkami.

– Ostatnio zdarzają się problemy z leciwym już wozem paszowym i często zadajemy pasze wymieszane ręcznie. Efektem tego jest spadająca wydajność mleczna na skutek sortowania. Na szczęście niebawem wóz zostanie wyremontowany – informuje hodowca.

Dój w gospodarstwie pana Andrzeja odbywa się za pomocą dojarki przewodowej firmy DeLaval. Niestety, w jednej z obór nadal wykorzystywana jest dojarka konwiowa ponieważ hodowcy ciężko jest wygospodarować wolne środki, by zainstalować w niej kolejną dojarkę przewodową. Gospodarz zapytany o plany na przyszłość, po chwili zastanowienia odpowiedział.

– Do niedawna marzyła się nam nowa, wolnostanowiskowa obora z halą udojową lub robotami. W znaczy sposób ułatwiłaby nam pracę przy zwierzętach i produkcji mleka, bo z tym kierunkiem nadal wiążemy przyszłość naszego gospodarstwa. Niestety, niska opłacalność produkcji mleka, ciągle rosnące koszty produkcji oraz brak stabilizacji powoduje, że pozostajemy przy tym co mamy. Otwarte pozostaje tylko pytanie: jak długo wytrzymamy? W najlepszym przypadku wychodzimy na zero, a zwykle jesteśmy "pod kreską".

Ireneusz Oleszczyński

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a