W ubiegłym tygodniu plantatorzy buraków cukrowych protestowali pod siedzibami dwóch niemieckich spółek cukrowych: Südzucker i Nordzucker. Domagali się zwiększenia ceny skupu buraków cukrowych do 35 euro/t. Naszym Czytelnikom nie trzeba tłumaczyć, że buraki to uprawa wymagająca dużych nakładów, a wzrost cen nawozów zniwelował niewielkie zyski osiągane przez plantatorów. Niemieckim spółkom nóż w plecy wbiła Krajowa Spółka Cukrowa, która wcześniej dogadała się ze swoimi plantatorami właśnie na 35 euro/t. I co na to powiedzą niegdysiejsi zwolennicy wyprzedaży polskiego cukrownictwa zagranicznym inwestorom? Czy Polakom zatrudnionym w tych spółkach na kierowniczych stanowiskach nie jest aby wstyd, że tak poniżają polskich rolników? Naszym zdaniem nie, bo liczy się nade wszystko kasa! Jedna ze wspomnianych spółek (Südzucker) należy do spółdzielni posiadającej 55% jej akcji. Ciekawe, jakie warunki dostawy i skupu oferuje swoim dostawcom, czyli właścicielom? Mamy nadzieję, że takie same jak polskim. W tym miejscu przepraszamy za głupawy żart. Wszak niemieccy rolnicy mają silne związki i potrafią walczyć o swoje, nawet kosztem polskich oraczy.
Drodzy Czytelnicy, mocno krytykujemy Nowy Ład, inflację i patologiczny wręcz wzrost cen środków produkcji. Systematycznie też pokazujemy jaką rolę pełnią w tym wielkie sieci handlowe, które zaniżają ceny zbytu i w głębokim poważaniu mają dobro polskiego rolnictwa. Chyba też po raz setny powtarzamy, że zagraniczne sieci handlowe: rodem z Niemiec, Francji czy też Portugalii mają w Polsce działać jak w swoich krajach, czyli cywilizowanie. Ale wszak i rolnicy niemieccy czy też francuscy bardzo narzekają na wyzysk, jaki im serwują poszczególne imperia handlowe. Tak na marginesie, to i polskie sieci stosują masowo złe praktyki. Być może w tej krytyce nie mamy racji. Dlatego też z niecierpliwością czekamy na pochwały Polskiego Ładu albo oznaki zadowolenia ze współpracy z wielkosieciowym handlem. Dopuszczamy więc fakty udowadniające bezzasadność naszej krytyki. Do dyskusji dopuszczamy nawet przysłowiowych trolli.
Kilkaset kilometrów od Warszawy, na Białorusi, ćwiczą wojska, które mogą zaatakować Ukrainę. Kolejne dywizje gotowe są do agresji z terytorium Rosji i okupowanego Krymu. Nam agresja, przynajmniej na razie, nie grozi. Jednak na pewno będziemy ponosić jej wysokie koszty. Wszak już dzisiaj bardzo tracimy na gazowej i paliwowej polityce prezydenta Putina. Wszak to drogi gaz bardzo wysoko wywindował koszt nawozów. Zaś droga ropa jeszcze bardziej bije polskiego chłopa. Wojna z Ukrainą może oznaczać zniszczenie gazociągów biegnących przez ten kraj. Wówczas Zachodowi zostaną tylko Nord Streamy na dnie Bałtyku. Dlatego coraz bardziej realny jest fakt, że gaz nie potanieje i nawozy oraz energia będą absurdalnie drogie. Pamiętajmy też, że zamieszanie na Wschodzie będzie powodować wzrost cen zbóż, bo zarówno Rosja, jak i Ukraina to ogromni eksporterzy pszenicy i kukurydzy.
Do naszej redakcji zadzwonił Czytelnik. Stracił on prawo do zasiłku rodzinnego, bo GUS wysoko wyliczył dochód na osobę w rodzinie. A co z kosztami utrzymania? – pyta rolnik. Według Głównego Urzędu Statystycznego, na jedną osobę w jego rodzinie przypada 640 zł dochodu na miesiąc. Tymczasem, gdy młody gospodarz zaciągał kredyt, to bank oceniając jego zdolność kredytową wyliczył koszty utrzymania jednej osoby na 1300 zł miesięcznie. Mamy więc olbrzymią dziurę między wyliczanym dochodem a realnymi kosztami. Czy tak powinno być? Czy ktoś nie powinien zastanowić się nad zmianą zasad wyliczania dochodów z gospodarstwa? Kiedyś dało się to zrobić w przypadku podatku rolnego, którego wysokość falowała w rytm zmian cen żyta. Wszystkim to wyszło na dobre – rolnikom, bo podatek ich nie zaskakuje i gminom, bo mogą z dużym wyprzedzeniem prognozować swoje przychody i wydatki.
Henryk Kowalczyk, wicepremier i minister rolnictwa potwierdził w minionym tygodniu, że w połowie bieżącego roku uchwalona powinna być ustawa likwidująca obowiązek rezygnowania przez rolników z prowadzenia gospodarstwa w zamian za emeryturę. Krytykowaliśmy w tej rubryce tę zasadę, jako niechlubną pozostałość komunizmu. To w PRL wprowadzono zasadę, że rolnik dostanie emeryturę, jeśli przekaże ziemię na Państwowy Fundusz Ziemi. Dla nas to nawet więcej niż pozostałość komunizmu. To pozostałości pańszczyzny, kiedy chłop nie był gospodarzem ziemi, którą PRL zaadaptował do walki z rolnikami indywidualnymi. Mamy nadzieję, że uda się te zaszłości ostatecznie zlikwidować jeszcze w 2022 roku.